Obserwuję, nazywam, uprawomocniam – o profilaktyce depresji wśród dzieci i młodzieży

Okres dzieciństwa i młodzieńczości często kojarzy się z idyllą, z rajem utraconym, miejscem w którym było się zupełnie szczęśliwym i niemąconym żadnymi problemami świata dorosłych. Niestety, nie zawsze świat dziecka czy nastolatka wygląda tak kolorowo. Statystyki Ministerstwa Zdrowia pokazują, iż następuje wzrost depresji wśród dzieci i młodzieży. Choroba ta dotyczy już 4% dzieci do 12…

Okres dzieciństwa i młodzieńczości często kojarzy się z idyllą, z rajem utraconym, miejscem w którym było się zupełnie szczęśliwym i niemąconym żadnymi problemami świata dorosłych.
Niestety, nie zawsze świat dziecka czy nastolatka wygląda tak kolorowo. Statystyki Ministerstwa Zdrowia pokazują, iż następuje wzrost depresji wśród dzieci i młodzieży. Choroba ta dotyczy już 4% dzieci do 12 roku życia i ok 8% młodzieży do 18 roku życia. Jako psycholog szkolny w Pro Futuro dostrzegam czasem dzieci, które są smutniejsze niż inne, mniej żywiołowe, bardziej w swoim świecie…

Depresja u dzieci

Dlaczego dziecko miałoby cierpieć na depresję, skoro nie musi (najczęściej) martwić się rachunkami, spłatą kredytu, notowaniami na giełdzie i innym dorosłymi sprawami?

Moja robocza diagnoza brzmi: bo Bliscy Dorośli nie wystarczająco zaobserwowali, nazwali i uprawomocnili jego naturalne uczucia i leżące u ich podstaw potrzeby.

Aby obserwować, nazywać i uprawomocniać uczucia małego człowieka potrzeba mieć przede wszystkim czas, przestrzeń wewnętrzną na uczucia drugiego oraz morze empatii i miłości.
Uważam, że nawet gdy rodzina przechodzi przez poważne kryzysy takie jak rozwód, śmierć kogoś bliskiego czy liczne przeprowadzki, dzieci mogą wyjść z tego „cało psychicznie”, pod warunkiem że to, co przeżywają będzie zaobserwowane, nazywane i uprawomocnione.

Co dokładnie mam na myśli? Przykładowo dziecko może mieć masę złości, wręcz nienawiści wobec rodzica, który wyprowadza się z domu. „Jak to możliwe, by mój ukochany tatuś nas zostawiał, przecież mówił, że mnie kocha? Jak to możliwe, by osoba która kocha odchodziła?” Jeśli rodzic ze strachu, braku czasu, wstydu lub czegokolwiek innego nie zaopiekuje się uczuciami dziecka, jego proces myślowo-uczuciowy może dalej przebiegać w ten sposób – „Skoro to niemożliwe, aby ktoś kto kocha odchodził, może nie kochał tak naprawdę. Ale skoro nie kochał tak naprawdę to musiał mieć jakiś powód. Może to przeze mnie, tyle razy się nie słuchałem. Tak to moja wina, gdybym tylko był lepszy, grzeczniejszy, bardziej posłuszny pewnie zapobiegłbym temu wszystkiemu. Jak mogłem być taki zły i niewdzięczny. To przez to tata mnie odrzucił. Nie jestem dobrym dzieckiem. Coś jest ze mną nie tak.”

Takie myślenie to idealny grunt pod późniejsze stany depresyjne lub w przyszłości pełnoobjawową depresję. Dziecko, aby wytłumaczyć sobie sytuację i ochronić rodzica, którego kocha nad życie, bierze odpowiedzialność na siebie, wymierza całą złość pierwotnie skierowaną do rodzica na siebie – tym samym narusza swoje i tak jeszcze wątłe i nieukształtowane poczucie własnej wartości. Innymi słowy – silnie uszkadza swój psychiczny układ odpornościowy, który przy kolejnych życiowych zawirowaniach będzie narażony na załamanie.

Jak w takiej sytuacji powinien zachować się rodzic, aby uchronić dziecko przed utworzeniem się w nim poczucia, że jest nieuchronnie złe? Jak ma wzmocnić jego psychiczną odporność, pomimo zewnętrznych perturbacji? To, co często rodzicom może wydawać się dosyć błahe, dla dziecka może być „szczepionką antydepresyjną” – jest nią obserwacja, nazwanie i uprawomocnienie uczuć.
„Odchodzący” rodzic mógłby powiedzieć: „Kochanie widzę, że jesteś wściekły na mnie, na mamę za to wszystko co się dzieję, a czego Ty nie akceptujesz. Widzę też, że jest ci bardzo smutno, bo nie chcesz żebym się wyprowadzał. Bardzo chciałbyś, aby wszystko było jak dawniej, żebyśmy dalej byli razem, chodzili do sklepu, wyjeżdżali na narty. Rozumiem to. Masz prawo tak się czuć. Chcę, żebyś wiedział, że to co się dzieje, to nie Twoja wina. To sprawa między mną a mamą, to nasze błędy doprowadziły do tego. Ty jesteś niewinny. To, że się rozstajemy nigdy nie zmieni naszej miłości do ciebie”.
Jednorazowy komunikat może nie wystarczyć, dziecko powinno usłyszeć to tyle razy, ile potrzebuje. Z pewnością wymaga to od rodzica dużo cierpliwości, ale ten wysiłek to inwestycja w zdrowie psychiczne dziecka.

Często jednak jest tak, że dorośli są na tyle zaabsorbowani sobą, że nie są w stanie obserwować, nazywać i uprawomocniać uczucia dziecka. Najczęściej nie wynika to ze złej woli, ale z braku świadomości jak dużo może to znaczyć dla małego człowieka.

Jako psycholog szkolny w Pro Futuro staram się dać choćby namiastkę tego, czego w danym momencie nie może dać rodzic. Rozmawiając z dziećmi i młodzieżą staram się widzieć co czują – nazywać to, co w nich nienazwane. Pozwalam na to, by w bezpiecznym miejscu przeżyły emocje, które zaczynają w nich gnić z przedawnienia. Nie oceniam i nie krytykuję tego, w jaki sposób myślą – staram się dać poczucie adekwatności tego, co w nich jest, a jestem pewna, że przy odpowiednim wysiłku można doskonale zrozumieć dlaczego dziecko czuje, myśli czy zachowuje się w taki, a nie inny sposób. Dzieciom, których psychiczny system odpornościowy nie uległ zbyt dużym nadszarpnięciom wystarczy kilkukrotne dostrzeżenie, nazwanie i uprawomocnienie uczuć przeze mnie czy innych pedagogów, by poczuły się lepiej, to znaczy:
-by zwiększył się szacunek do siebie (to, co czuje kogoś obchodzi)
-by zwiększyło się poczucie kompetencji/rozeznania wewnętrznego (wiem, co czuję)
-by zwiększyło się poczucie własnej wartości (to, co czuję ma jakiś sens)

Dzieci zaszczepione przeciw depresji to te, których Dobry Dorosły obserwował, nazywał i uprawomocniał uczucia. Dzięki temu zyskały to, czego nie da się nabyć w żaden inny sposób jak tylko od kochającego dorosłego – szacunek do siebie, poczucie kompetencji oraz poczucie własnej wartości.

Na koniec chciałabym przytoczyć wiersz jednego dziecka, którego Dobry Rodzic trwale zaszczepił „wewnętrzną trampolinę anty-depresyjną”, na której można się odbić gdy przychodzi trudny czas, a przychodzi prędzej czy później…

„Jeśli mnie ktoś naprawdę pokochał,
ja nie mogę siebie zniszczyć.
Staję się pozłacanym skarbem.
Nie mogę być już zagrożeniem dla siebie samej
Jeśli jestem cenna w Twoich oczach,
nie mogę pozbawić siebie życia.
Bo pozbawię życia nas dwoje.
Jeśli dajesz mi prawdziwą miłość,
nie mam mocy, by ją odtrącić.
Nie mogę udawać, że jej nie widzę.
Gdy jesteś obok mimo, że upadam,
gdy mam pewność że nigdy mnie nie przekreślisz,
gdy wiem, że nigdy mnie nie zdradzisz,
i że mam bezpieczne miejsce w Twoim sercu,
i że nawet gdy umrę, będziesz dobrze o mnie myśleć,
wtedy ja będę kochać siebie dla Ciebie.
Twoja miłość będzie moją Tarczą
przed samą sobą.
Dałaś mi siłę już na zawsze.
Twoja ręka na mojej głowie,
Twoja ręka, która daje mi herbatę
taką jaką lubię i kiedy bardzo chcę.
Zasiałaś prawdziwą miłość.
Odmieniłaś mnie na zawsze.
Nie będę już sobą póki nie dam jej innym.
Chcę żebyś wiedziała, że było warto
Ja byłam tego warta.
Byłam dla Ciebie skarbem
Teraz jestem skarbem dla siebie
Mamo”
/J.M./

Autor: Julia Kawalec